piątek, 4 grudnia 2009
Józbee 2009
Po rewolucji jaka miała miejsce w warszawskim środowisku Ultimate`a, drużyna Altimejt Warsaw Frisbears przystąpiła do walki w ostatnim turnieju z cyklu Pucharu Polski w mocno okrojonym, ale za to bardziej zawziętym i rządnym zwycięstwa składzie.
Józbee, bo o tym turnieju mowa, był zwieńczeniem bojów polskich drużyn o to zacne trofeum, jakim jest Puchar. Turniej został zorganizowany prze jedną z warszawskich ekip – RJP Squad i odbył się w dniach 28 i 29 listopada w Józefowie.
Do Józefowa większość naszej ekipy zjechała w piątek wieczorem. Przywitaliśmy koczującą na sali Frisberską rodzinę i udaliśmy się do mnie w celu spoczynku. Zanim się rozlokowaliśmy, pograliśmy w kalambury i położyliśmy spać osuszyliśmy parę butelek złocistego eliksiru, coby nam się wszystkim lepiej spało. Jak się okazało, nie wszystkim gra w kalambury dobrze zrobiła, bo Kocu lunatykował. Wszedł do pokoju w którym spałem ja i Sergiusz, bezwstydnie wywrócił się na podłogę, narobił dużo hałasu, po czym udawał, że go tam wcale nie ma. Ze wstawaniem jak zwykle był kłopot, ale finalnie dotarliśmy na salę mniej więcej o tej godzinie o jakiej zaplanowaliśmy się tam zjawić.
Pierwszy mecz z Cool Flights. Jeszcze niedawno stojąc na jednej linii stawialiśmy wspólnie czoła innym polskim ekipom w Chełmnie jako a(WC)f, a tym razem przyszło nam grać przeciwko sobie. Pierwszy mecz i pierwszy orzeźwiający kubeł zimnej jak lodowiec w wysokich Alpach wody. Trudno, złego dobre początki. Gramy dalej.
Na drugi ogień idzie SOL. Jaraliśmy się, że będziemy w końcu mogli z nimi zagrać. No i tak się jaraliśmy, że nie mogliśmy się skupić na grze i znowu wtopiliśmy mecz. Bywa i tak, trzeba się ogarnąć i w końcu coś wygrać. Z pomocą nam przyszli juniorzy z Raszu. Nie było łatwo, ale pierwszy mecz do przodu mamy. Teraz RJP i klątwa, którą rzucili na nas już ładnych kilka turniejów wstecz, którą tylko kilka razy udało nam się czasowo osłabić, ale nie tym razem. Znów w plecy. Na zakończenie rozgrywek pierwszego koszyka mecz ze Zdobywcami Oscarów. Dobrze grają na hali i na nasze nieszczęście udowodnili to w meczu przeciwko nam. Gra zacięta, trochę błędów z naszej strony i Oscary tryumfują z dwupunktową przewagą. Szacun!
Zagraliśmy słabo, ale za to bawiliśmy się całkiem nieźle wieczorem na bibce. Były tańce, było uzupełnianie elektrolitów – wszystko w najlepszym porządku.
Na nocny Spiczyn część zwinęła się furami – do Rogalowego Clio zmieściło się więcej osób, niż to ustawa przewiduje (9!), razem z dwupakiem dziewczyn dopasowanych jak klocki w tetrisie złożonym z Majki i Lucy w bagażniku! Ja miałem przyjemność jechać rozśpiewanym autobusem, gdzie Kożuch zapodawał zwroty, a autobus dobijał w refrenach . Dotarliśmy, ale znowu zanim usnęliśmy, to kilka butelek zostało pozbawionych swoich zawartości.
Pobudka- trudno ogarnąć się po dobrej zabawie. Jak się okazało, tym razem wixa posłużyła Awfowi, bo w niedziele graliśmy całkiem całkiem. W meczu z KrakUfem obrona strefowa całkiem dobrze nam wychodziła. Przysporzyliśmy nią drużynie przeciwnej sporo kłopotów. Ostatni mecz – o 9te miejsce przyszło nam zawalczyć z Astronautami z Bydzi. Na szczęście kontynuowaliśmy dobrą niedzielną passę, nie bez problemów, ale udało nam się wygrać, dzięki czemu zakończyliśmy rywalizację na dziewiątym miejscu, a w Pucharze byliśmy zaraz za pudłem.
Dziękujemy RJP za wzorową organizację tego sportowego wydarzenia, drużynom, które wzięły w nim udział za wzorową rywalizację. Gratulujemy RJP za zwycięstwo w turnieju i Grandmaster Flashom za zdobycie Pucharu Polski. Do zobaczenia na boisku, oby jak najszybciej!
Joda
Józbee, bo o tym turnieju mowa, był zwieńczeniem bojów polskich drużyn o to zacne trofeum, jakim jest Puchar. Turniej został zorganizowany prze jedną z warszawskich ekip – RJP Squad i odbył się w dniach 28 i 29 listopada w Józefowie.
Do Józefowa większość naszej ekipy zjechała w piątek wieczorem. Przywitaliśmy koczującą na sali Frisberską rodzinę i udaliśmy się do mnie w celu spoczynku. Zanim się rozlokowaliśmy, pograliśmy w kalambury i położyliśmy spać osuszyliśmy parę butelek złocistego eliksiru, coby nam się wszystkim lepiej spało. Jak się okazało, nie wszystkim gra w kalambury dobrze zrobiła, bo Kocu lunatykował. Wszedł do pokoju w którym spałem ja i Sergiusz, bezwstydnie wywrócił się na podłogę, narobił dużo hałasu, po czym udawał, że go tam wcale nie ma. Ze wstawaniem jak zwykle był kłopot, ale finalnie dotarliśmy na salę mniej więcej o tej godzinie o jakiej zaplanowaliśmy się tam zjawić.
Pierwszy mecz z Cool Flights. Jeszcze niedawno stojąc na jednej linii stawialiśmy wspólnie czoła innym polskim ekipom w Chełmnie jako a(WC)f, a tym razem przyszło nam grać przeciwko sobie. Pierwszy mecz i pierwszy orzeźwiający kubeł zimnej jak lodowiec w wysokich Alpach wody. Trudno, złego dobre początki. Gramy dalej.
Na drugi ogień idzie SOL. Jaraliśmy się, że będziemy w końcu mogli z nimi zagrać. No i tak się jaraliśmy, że nie mogliśmy się skupić na grze i znowu wtopiliśmy mecz. Bywa i tak, trzeba się ogarnąć i w końcu coś wygrać. Z pomocą nam przyszli juniorzy z Raszu. Nie było łatwo, ale pierwszy mecz do przodu mamy. Teraz RJP i klątwa, którą rzucili na nas już ładnych kilka turniejów wstecz, którą tylko kilka razy udało nam się czasowo osłabić, ale nie tym razem. Znów w plecy. Na zakończenie rozgrywek pierwszego koszyka mecz ze Zdobywcami Oscarów. Dobrze grają na hali i na nasze nieszczęście udowodnili to w meczu przeciwko nam. Gra zacięta, trochę błędów z naszej strony i Oscary tryumfują z dwupunktową przewagą. Szacun!
Zagraliśmy słabo, ale za to bawiliśmy się całkiem nieźle wieczorem na bibce. Były tańce, było uzupełnianie elektrolitów – wszystko w najlepszym porządku.
Na nocny Spiczyn część zwinęła się furami – do Rogalowego Clio zmieściło się więcej osób, niż to ustawa przewiduje (9!), razem z dwupakiem dziewczyn dopasowanych jak klocki w tetrisie złożonym z Majki i Lucy w bagażniku! Ja miałem przyjemność jechać rozśpiewanym autobusem, gdzie Kożuch zapodawał zwroty, a autobus dobijał w refrenach . Dotarliśmy, ale znowu zanim usnęliśmy, to kilka butelek zostało pozbawionych swoich zawartości.
Pobudka- trudno ogarnąć się po dobrej zabawie. Jak się okazało, tym razem wixa posłużyła Awfowi, bo w niedziele graliśmy całkiem całkiem. W meczu z KrakUfem obrona strefowa całkiem dobrze nam wychodziła. Przysporzyliśmy nią drużynie przeciwnej sporo kłopotów. Ostatni mecz – o 9te miejsce przyszło nam zawalczyć z Astronautami z Bydzi. Na szczęście kontynuowaliśmy dobrą niedzielną passę, nie bez problemów, ale udało nam się wygrać, dzięki czemu zakończyliśmy rywalizację na dziewiątym miejscu, a w Pucharze byliśmy zaraz za pudłem.
Dziękujemy RJP za wzorową organizację tego sportowego wydarzenia, drużynom, które wzięły w nim udział za wzorową rywalizację. Gratulujemy RJP za zwycięstwo w turnieju i Grandmaster Flashom za zdobycie Pucharu Polski. Do zobaczenia na boisku, oby jak najszybciej!
Joda
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
(...) !Ż!ądnym zwycięstwa składzie! ;)
Prześlij komentarz